Czy można przegrać sprawę mając realne roszczenie? Można i to wcale nie jest trudne, jak wiele osób się przekonało.
Przykład? Proszę bardzo.
W związku z powyższym hipotetyczne rozważania skarżącego, wywodzone z ustnej opinii biegłego co do możliwości uzyskania decyzji o warunkach zabudowy dla przedmiotowego terenu, nie mogą wpłynąć na ocenę, jakie było korzystanie zgodne z dotychczasowym przeznaczeniem nieruchomości, skoro porównaniu podlega korzystanie zgodne z oboma planami – zgodnie z przyjętą zasadą ciągłości planistycznej.
Dlatego też powód, domagając się ochrony prawnej w trybie art. 36 ust. 1 UPiZP winien po myśli art. 6 k.c. wykazać nie tylko, że nieruchomość mogła podlegać zabudowie, ale też czy i w jaki sposób mógł ją zabudować użytkownik wieczysty w okresie bezplanowym, a więc w oparciu o zasady tzw. dobrego sąsiedztwa (art. 61 UPiZP). Powód niewątpliwie żadnego wniosku w tym zakresie nie zaoferował, a nadto oponował przeciwko wnioskowi w tej materii złożonemu przez stronę pozwaną. W szczególności za takowy wniosek nie mogą być uznane pytania o różne, hipotetyczne możliwości zabudowy gruntu, które skierował do biegłego powołanego na wniosek strony przeciwnej – również z uwagi na to, że sprowadzały się one do niekonkretnych dywagacji na temat różnych możliwości zagospodarowania działki. – Sąd Apelacyjny w Warszawie z dnia 9 lutego 2016 r. Sygn. akt I ACa 714/15
Po analizie całego wyroku, koś mógłby mi zarzuć, że sprawa nie jest taka oczywista. Że to dochodzący roszczenie sam się postawił w niekorzystnej sytuacji nie przeprowadzając dowodu. Ale jednak to właśnie stało się kluczowym elementem rozstrzygnięcia. Jako, że sprawa jest wielowątkowa, i na pewno do niej jeszcze wrócę w innych wpisach, ale tu chciałbym się skupić na kwestii nie podołaniu ciężarowi dowodowemu, w postepowaniu sądowym.
Jedną z podstawowych zasad prawa cywilnego jest unormowanie w art. 6 Kodeksu Cywilnego
Ciężar udowodnienia faktu spoczywa na osobie, która z faktu tego wywodzi skutki prawne
I choć jest to norma procesowa, to w wyniku naszych zaszłości legislacyjnych, została unormowana w Kodeksie Cywilnym. Warto o tej kluczowej zasadzie pamiętać, w szczególności podejmując się sporu z instytucją publiczną. Gdzie bardzo dokładnie jest oglądana każda publiczna złotówka, która mogłaby być zasądzona na rzecz podmiotu prywatnego.
Przygotowując się do procesu w związku ze spadkiem wartości nieruchomości, należy bardzo gruntownie przeanalizować:
- Jakie inwestycje można było zrealizować przed wejściem w życie planu miejscowego i jakie DOWODY mamy lub możemy przeprowadzić na potwierdzenie naszych założeń.
- Jakie ograniczenia dokładnie zostały wprowadzone (zakazy zabudowy, parametry, położenie inwestycji celu publicznego), które rzutują na obniżenie wartości nieruchomości. Czy na potwierdzenie tych okoliczności konieczne jest przeprowadzenie dowodu, czy też jest to na tyle jasny zapis w planie miejscowym, że jest to zbyteczne.
Powyższe kwestie, dla profesjonalistów, takich jak radcowie prawni czy adwokaci, na co dzień zajmujących się przedmiotowymi sprawami są abecadłem. Natomiast wydawałoby się prosta konstrukcja normy art. 36 ust. 1 ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, powoduje iż nawet osoby o zerowym pojęciu o specyfice tej normy (nie mówię już o firmach zajmujących się odszkodowaniami za wszystko), próbują swoich sił z różnym skutkiem dla klienta (czego najlepszym przykładem jest powyżej zacytowany wyrok).
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }